Może i tak, te które spotykam są wolne. Mieszkają koło parku, przy działkach. Trochę polują, trochę częstują je ludzie. Mają altanki, wersalki, ławki. Wszystkie bitwy stoczone, łupy podzielone. Wylegują się na wypłowiałych sofach, patrzą w przestrzeń udając, że nie istnieję. Słoneczne fale wpadają im do wielkich oczu. Wtedy to się dzieje.
Są też takie, które podbiegają… i zastygają, jakby chciały zagrodzić mi drogę – te pozują do zdjęć… ale nie dłużej niż 2 minuty. Dobrze.